Recenzja filmu

Szlachectwo zobowiązuje (1949)
Robert Hamer
Dennis Price
Valerie Hobson

Osiem twarzy Aleca Guinnessa

Mówi się, że Brytyjczycy produkują najlepsze komedie na świecie. Filmy Monty Pythona, produkcje wytwórni Ealing, szalenie popularne sitcomy w stylu Benny Hilla, czy Little Britain - wszystkie one
Mówi się, że Brytyjczycy produkują najlepsze komedie na świecie. Filmy Monty Pythona, produkcje wytwórni Ealing, szalenie popularne sitcomy w stylu Benny Hilla, czy Little Britain - wszystkie one pochodzą z Wysp Brytyjskich właśnie. I rzeczywiście, o ile ogrom komedii amerykańskich ucieka się do niezbyt wyszukanego dowcipu, a większość romantycznych komedii jest boleśnie schematycznych, o tyle komedie brytyjskie są znacznie bardziej wyrafinowane w komizmie i nader lekkie w odbiorze. Nie inaczej jest z filmem "Szlachectwo zobowiązuje", znanym dziś głównie jako aktorski tour de force Aleca Guinnessa. Trochę niesłusznie, ponieważ jest to także znakomity film. Nietypowość tej - prawdopodobnie - jednej z najlepszych czarnych komedii w historii kina, polega przede wszystkim na bardzo umiejętnym połączeniu komizmu z makabrą. Samo słowo komedia brzmi w kontekście tego filmu nieco abstrakcyjnie. Jest to bowiem historia o młodym mężczyźnie - dziewiątym kandydacie do tytułu księcia D'Ascoyne - który został wydziedziczony przez rodzinę z powodu niestosownego małżeństwa matki z włoskim śpiewakiem operowym. W zemście morduje więc po kolei wszystkich ośmiu krewnych, będących potencjalnymi spadkobiercami i pretendentami do hrabiowskiego dziedzictwa... Gdy szef wytwórni Ealing - Michael Balcon - usłyszał zarys fabuły, zapytał tylko: "czy dobrze rozumiem - facet zabija osiem osób, by dostać spadek, a wy nazywacie to komedią?". Reżyser filmu, Robert Hamer pozostał jednak bardzo uparty i włożył wiele wysiłku, by scenariusz oparty na mało znanej powieści Roya Hornimana z 1907 roku doczekał się realizacji. Prawdą jest, że była to bardzo nietypowa komedia, niewiele tak naprawdę mająca wspólnego z pozostałymi filmami, które wyprodukowała do roku 1949 wytwórnia Ealing. Komizm jest tu wyjątkowo ponury, sarkastyczny i chłodny. Jeśli można mówić jednak o delikatnej komedii o mordowaniu, ozdobionej przy tym porcją ironii i wyrafinowanego sarkazmu to obraz ów stanowi najlepszy przykład. W filmie smakuje najbardziej to, w jaki sposób natura i cechy narodowe Brytyjczyków znajdują odzwierciedlenie w formie filmu. Nonszalancki, suchy i momentami oschły komizm filmu jest dokładnie taki sam jak jego bohaterowie. Nawet główna postać - sympatyczny skądinąd na samym początku młodzieniec - wraz z upływem czasu (i liczbą pretendentów do spadku) staje się dokładnie taki sam, jak przedstawiciele rodu, którymi jeszcze do niedawna tak bardzo gardził. Oczywiście również ta transformacja nie jest pozbawiona nawiasu ironii. Louis komentuje całą akcję beznamiętnym, miłym głosem spoza kadru, co jeszcze bardziej potęguje groteskowy charakter filmu. Z tej olbrzymiej ilości absurdów i sytuacji wyłania się jednak znakomity, pełen ironii obraz społeczeństwa angielskiego prosto z epoki królowej Wiktorii. Film jest popisem aktorskim Aleca Guinnessa, który zagrał osiem kompletnie różnych postaci, w tym jedną kobiecą i dwóch starców. Był to dopiero czwarty film aktora, choć dał się już poznać publiczności znakomitą rolą Fagina w ekranizacji powieści Karola Dickensa, "Olivier" (1947). Jednak prawdziwa sława spadła na aktora dopiero, gdy ten film trafił na ekrany kin. Osiem zaskakujących wcieleń. To prawda, że nie każda z ośmiu postaci doczekała się należytego rozwinięcia, zwłaszcza postacie ciotki Agaty i admirała Horacego, jednak pozostałe sześć Guinness zbudował już na diametralnie różnej grze gestów i mimiki. We wszystkich wcieleniach był równie przekonywujący! Nic dziwnego, że rola ta zapewniła mu ogólnoświatowy rozgłos i utorowała drogę do kariery. Co ciekawe, w konfrontacji z występem Guinnessa nie giną pozostałe postacie filmu, zwłaszcza Louis grany przez Dennisa Price'a, a nade wszystko przekomiczna Joan Greenwood w roli Sebilli, chciwej i próżnej intrygantki o piskliwym głosiku. Komizm w dużej mierze oparty jest - podobnie chociażby jak nasz polski "Rejs" - na komizmie językowym. Dla kogoś spoza kręgu kultury angielskiej może stwarzać to dodatkowy problem zrozumienia bogactwa aluzji i idiomów angielskich. Warto więc oglądać film w dobrym tłumaczeniu! Chłodny i elegancki to film. Wytwórnia Ealing realizując ten nowatorski w swoim czasie obraz, zapewniła sobie miejsce na kartach historii filmu, a do roku 1955 (kiedy to została przejęta przez BBC) zrealizowała jeszcze kilka wartych wspomnienia arcydzieł gatunku, łącznie z rewelacyjną komedią "Szajka z Lawendowego Wzgórza" (1951) czy makabreską "Jak zabić starszą panią?" (1955) na czele. Film ten nie ma nic wspólnego z amerykańskimi komediami z udziałem Adama Sandlera na przykład. Jeśli ktoś preferuje dowcip nie oparty na grze słowem i żonglerką aluzjami, powinien raczej wybrać inną pozycją. Natomiast jeśli ktoś lubi brytyjski humor w najlepszym wydaniu, będzie bardzo usatysfakcjonowany!
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones